13 rodzin przyjechało w nocy z Dołhobyczowa do Pabianic. Są z Kijowa, Charkowa, Kramatorska, Lwowa i Żytomierza. Koczowali na granicy. Nie wiedzieli gdzie jechać, gdzie prosić o schronienie. To kobiety z dziećmi.
Na granicę z Pabianic po uchodźców pojechało kilka osób z powiatu pabianickiego. Byli w tym gronie tłumacze Halina i Wasyl. To wolontariusze. Bez nich nie udało by się pomóc aż tylu osobom.
Część z tych rodzin była w drodze od tygodnia. Kobiety z Kramatorska (okolice Doniecka), żeby znaleźć bezpieczny azyl pokonały ponad 1.600 km. W podróży były 7 dni. Gdy wysiadały z autobusu na Piłsudskiego w Pabianicach, nie mogły nawet mówić. Są tak przybite przeżyciami ostatnich dni. Uciekały z bombardowanych miast. Po drodze zostały oszukane i okradzione. Te z Lwowa i Żytomierza są spokojniejsze. Proszą o pracę. Nie chcą być dla nikogo ciężarem.
Przyjechało ponad 20 dzieci. Najmłodsze nie mają nawet roku. Niektóre po kilkudniowej podróży źle się czuły. Na szczęście na granicę pojechał też lekarz – Agnieszka Brzdąk. Pani doktor od razu się nimi zaopiekowała. Podała lekarstwa. Potem w drodze niektóre dzieci dopadła choroba lokomocyjna.
Ta grupa nie miała dokąd jechać, bo nikogo nie znają w Polsce. Uciekali w popłochu. Propozycja zabrania ich do naszego miasta była dla nich zaskoczeniem i wybawieniem. Znały Kraków, Warszawę, ale Łódź czy tym bardzie Pabianice to były miasta ukraińskim kobietom zupełnie obce. Widać było strach i przerażenie w ich oczach.
Jak trafiły do Pabianic? Nasz konwój wyruszył w czwartek o godz. 21.00. To był transport koccy, power banków, termosów, słodyczy dla dzieci, bakalii, owsianek do szybkiego przygotowania… Koce i termosy trafiły prosto na ukraiński front. Najważniejsza była jednak pomoc uchodźcom. Z Pabianic pojechały po nich busy i autokar. Na granicy byli o godz. 5.30 w piątek. Potem dwie godziny spędzili w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie, bo z powodu godziny policyjnej na Ukrainie, granicę można przekroczyć dopiero po godzinie 7.00. W drogę do Pabianic wyruszyli dopiero przed godz. 14.00. Do Starostwa Powiatowego w Pabianicach dotarli w piątek po godz. 22.00. Wszyscy byli niemiłosiernie zmęczeni. Tutaj czekały na nich rodziny, które zabrały ich do swoich domów. Na pabianickiej ziemi uchodźców przyjął starosta Krzysztof Habura i Paweł Glapa z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. W sali kominkowej czekała na nich gorąca herbata. W ten piątek w nocy do Pabianic przyjechało 39 osób z Ukrainy. To kobiety i dzieci. W sumie 13 rodzin znajdzie u nas schronienie. Z nimi przyjechały też dwa koty i pies.
– Zgodnie z ustawą jestem wyznaczony przez wojewodę koordynatorem Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego – informuje starosta.
Pabianice pomagają. W Starostwie Powiatowym powstała baza domów i mieszkań, gdzie uchodźcy znajdują schronienie. Pod swój dach przyjmują ich osoby prywatne. Pomagają im znajomi i przyjaciele. Szacuje się, że u nas jest już prawie 500 uchodźców. Każdy kto zadzwoni na całodobowy numer telefonu do Starostwa w Pabianicach, dostanie pomoc. Telefony: 605-099-687, 661-108-000 (całodobowo) i 42 225-40-25 (8.00-15.00). Teraz pomoc uzyskamy też w języku ukraińskim i rosyjskim. Natalija jest pod numerem telefonu: 601 650 024.
To był już kolejny w ostatnich dniach transport uchodźców do Pabianic. W czasie pierwszej wizyty w Dołhobyczowie i Hrubieszowie wolontariusze z Pabianic poznali wolontariuszy, koordynatorów, urzędników samorządowych i władze Hrubieszowa. Tam, gdzie daleko od wielkich miast, a tak blisko granicy są zdani na pomoc innych i samych sobie, bo działań rządowych na granicy nie widać.
– Dzięki ogromnej solidarności pabianiczan i generalnie Polaków znajdą u nas schronienie. Oni nie mieli gdzie jechać. Dlatego kłaniam się Wam nisko i proszę, by ten festiwal dobroci, solidarności i wsparcia trwał jak najdłużej – mówi Krzysztof Rąkowski. – Pomagajmy tym, którzy przyjmą uchodźców. Nie zapominajmy o nich.
Na granicę pojechali jako wolontariusze: lekarz Agnieszka Brzdąk, Krzysztof Rąkowski, Michał Kukieła, Michał Michalski, Halyna Kovalchuk, Vass Kviatkovskyi, laborantka – pani Jadwiga i kierowca drugiego busa – Mariusz.
– Na prośbę niesamowitej Pani Ani, koordynatorce pomocy z Urzędu Miasta Hrubieszowa, tym razem stworzyliśmy grupę składającą się z dwóch tłumaczy, lekarza, laborantki i kierowców – wyjaśnia Rąkowski.
Każda rodzina jeszcze na granicy dostała startery, żeby mogła zadzwonić z Polski do bliskich, którzy zostali na Ukrainie. Chodziło o to, żeby mężowie i ojcowie wiedzieli dokąd zabierani są ich najbliżsi.
W sobotę nad ranem (5 marca) zadzwoniła tłumaczka Halyna. Okazało się, że 5-osobowa rodzina, która wybrała na granicy transport do Wrocławia, teraz nie ma gdzie się podziać. Kierowca, który je zabrał miał dla nich nocleg tylko na jedną noc. Podróż tej rodziny w sobotę zakończyła się w Pabianicach. Ktoś z nas pabianiczan odstąpił im mieszkanie. Wreszcie mogą się wyspać i poczuć bezpieczne.